Ślub

Szedłem w ciszy wiejską drogą,
I było puste i długie.
Właśnie uderzyłem w harmonijkę, że jest mocz,
I cisza rozłożyła ręce.

CHÓR:
A to jest ślub, ślub,
ślub śpiewał i tańczył,
A skrzydła tego wesela niosły się w oddali.
Szeroki ten ślub
było mało miejsca
I było mało nieba i ziemi.

Do powodzi wiejskiej orkiestry
Zwinięty powiew za zasłoną.
Pan młody był bardzo poważny, a panna młoda
Olśniewająco młody.

CHÓR.

Ten potrójny rzucił się głośno i uskrzydlony,
I tchnął od nich powiew wiosny.
I szedłem całkowicie niezamężny,
I żałowałem, że nie jestem panem młodym.

CHÓR.